Czy planszówka może być inspiracją dla gry video – Scythe i Iron Harvest

Jakub Różalski, Scythe – słowa klucze, których nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi gier planszowych.  Stworzył on uniwersum, w którym połączył mechaniczne roboty z powojennym, mocno industrialnym światem. Słowa nie oddadzą unikatowego klimatu jaki wprost  bije z grafik jego autorstwa. Jeżeli jeszcze ich nie znacie to szczerze polecam poświęcić chwilę na przejrzenie jego strony, nie pożałujecie!

Scythe, z drugiej strony, to planszowa gra strategiczna osadzona w realiach stworzonego przez niego świata. Stała się przebojem 2016 roku i podbiła serca wielu graczy o czym świadczy tak ilość sprzedanych kopii jak i ósma (!) pozycja gry na portalu boardgamegeek na liście najlepszych aktualnie gier.

Zwykle kiedy mowa o wzajemnych inspiracjach pomiędzy grami planszowymi a grami video kierunek jest jeden. Najbardziej znane tytuły czy serie gier doczekują się swoich odpowiedników z papieru i drewna. Przykłady można mnożyć, ale poprzestańmy na seriach Gears of War, Age of Empires czy Sid Meier’s Civilization. Gry planszowe powstaję również na podstawie książek (Wiedźmin, niestety nie dorastający opinią do oryginału…) czy filmów i seriali (Gra o Tron, War of the Ring). Bardzo rzadko jednak zdarza się, aby to gra planszowa była inspiracją dla gry video…

Ten przydługawy wstęp służy ukazaniu wyjątkowości nowej kampanii społecznościowej jaka wystartowała kilka dni temu na portalu Kickstarter. Ma ona na celu wydanie gry video osadzonej w świecie stworzonym przez Jakuba. Iron Harvest, bo o tej grze mowa, ma pozwolić na grę zarówno solo jak i w trybie wieloosobowym. Pomimo niemałego kosztu jednostkowego wynoszącego minimum 45$ projekt już się ufundował, lecz na wiele smaczków pozostanie jeszcze graczom poczekać. Warto zaznaczyć, że aby zagrać w Iron Harvest na konsolach (PS4, Xbox One) wysupłać z portfela trzeba jeszcze więcej, bo aż 70$. W imię zasady „sky is the limit” dostępne są nawet opcje kolekcjonerskie z dodatkami dostępnymi wyłącznie w ramach kickstarterowej kampanii… w cenie, bagatela, 165$. Prawdą jest natomiast, że otrzymamy wówczas dużo więcej – figurki, pudełka, wcześniejszy dostęp itd. Po szczegółową listę odsyłam na stronę projektu. Warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że gra dostępna będzie również w polskiej wersji językowej oraz na prognozowaną datę dostawy, tj. grudzień 2019.

Jest to niewątpliwie jeden z nielicznych przykładów gry video inspirowanej znakomitą grą planszową. Cieszyć może jej sukces, natomiast odpowiedź na pytanie czy dorówna swojemu pierwowzorowi przyniesie czas. Póki co, aby wyrobić sobie chociaż szczątkową opinię, można obejrzeć gameplay stworzony przez twórców:

Planszówkowy „Dom grozy” – czy da się przenieść klimat Monthy Pythona na planszę?

Jakkolwiek nazwa Penny Dreadful kojarzy się głównie z serialem (Dom Grozy), oryginalnie oznaczała ona magazyny sprzedawane w XIX wiecznej Anglii za jednego pensa, zawierające opowiadania mające straszyć Brytyjczyków w erze braku dostępu do Netflixa, telewizji a nawet radia. Hołd tym magazynom postanowili oddać autorzy nowej gry planszowej, a zwiastując charakter ich dzieła zabawili się tytułem zmieniając końcówkę -ful na -fun.

Gra PENNY DREADFUN: Duchy, Demony, Dickensy jest najnowszą propozycją platformy wspierania społecznościowego wspieram.to, której ufundowanie będziecie mogli śledzić już od 12 marca. Co ciekawe, w celu zainteresowania projektem autorzy postanowili udostępnić stronę projektu kampanii, która jest już dostępna pod tym adresem. Dowiecie się na niej między innymi jakie będą początkowe cele oraz ile wyniesie cena pudełka z grą – 159 zł gdy zdecydujecie się wesprzeć projekt w ciągu pierwszych 48 godzin, bądź 189 zł jeżeli zrobicie to później. Co ciekawe, idąc za przykładem innych niedawno ufundowanych gier, wpłacając dodatkowe sto złotych będzie można otrzymać indywidualną kartę postaci stworzoną na podstawie przesłanego zdjęcia. Należy się jednak spieszyć, gdyż jest dostępnych jedynie pięć takich nagród. Wysyłka gry planowana jest na październik 2018.

W skrócie, gra zabawić będzie mogła od 2 do 6 graczy przy dość długim czasie rozgrywki wynoszącym 2, a nawet 3 godziny. Główną osią fabularną gry będzie wspólne polowanie na królową Wiktorię, którą ostatnio widziano uzbrojoną po zęby gdy wyskakiwała z pałacu w ciemną noc. Wcielając się w jedną z dziewięciu postaci gracze będą ze sobą naprzemiennie współpracować i konkurować. Ostatecznie jednak nie liczyć się będzie kto znajdzie królową gdyż będzie można ją odbić również na samym końcu rozgrywki. Pewnie dlatego, że po drodze straci już całą broń jaką ze sobą niosła… Jeżeli lubicie klimat Monthy Pytona, zagrywaliście się w Munchkina albo kręcą Was grafiki utrzymane w komiksowym stylu to zdecydowanie warto przyjrzeć się PENNY DREADFUN: Duchy, Demony, Dickensy.

Jeżeli zainteresuje Was powyższa gra to będziecie mogli ją przetestować w trakcie kilku nadchodzących spotkań – wszystkie odbywają się w Krakowie, a szczegółowa lista dostępna jest tutaj.

Refleksja na Dzień Kobiet – jak zachęcać do grania w planszówki

Nieważne czy będzie to druga, piąta czy dwudziesta randka, w życiu prawie każdego gracza przyjdzie moment na próbę wprowadzenia drugiej osoby w swoje hobby. Grać można solo, ale nie po to została wymyślona większość gier 😉 Niestety, częściej niż rzadziej na przysłowiowy pierwszy ogień idą gry ciężkie, które nie tyle nie spodobają się co wręcz odstraszą nową osobę od tego sposobu spędzania razem wolnego czasu. Jak zatem zrobić to dobrze? Jak zawsze, brak złotej reguły, można jednak pamiętać o kilku prostych zasadach.

Czas gry oraz tłumaczenia zasad

Spotkacie się prawdopodobnie wieczorem i w większości przypadków będziecie zmęczeni po całym dniu, ryzykowne byłoby zatem zmuszanie drugiej osoby do długiego słuchania zasad Twojej ulubionej gry. Nawet jeżeli zacisnęłaby zęby i przetrwałaby ten etap, aby Ci było miło, to wątpliwe jest, aby chciała zasiąść do kolejnej partii. Idealnie sprawdzają się gry, które praktycznie nie wymagają tłumaczenia zasad bądź takie, w których tłumaczyć je można grając. Nieocenione są gry posiadające ładnie wykonane komponenty oraz te, w których większość elementów widoczna jest od początku rozgrywki. Ulubiona gra karciana, w której trzeba najpierw poznać wszystkie karty, aby wiedzieć o co w niej chodzi – niestety – odpada…

Interakcja ponad myślenie

Jako pierwsze gry idealnie sprawdzają się te, w których jest spora doza interakcji pomiędzy graczami. Nie chcielibyście przecież na randce układać dwóch osobnych pasjansów…? Z tego powodu dobra powinna być każda gra, w której nasze decyzje wpływają bezpośrednio na to co może robić druga osoba, bądź takie, w których współpracujemy aby razem osiągnąć jakiś cel.

Interakcja tak, ale nie negatywna…

Pamiętać jednak należy, że nie wszyscy lubią gry o dużej negatywnej interakcji. Przecież nie spotkaliście się, aby coś burzyć, dużo lepiej jest wspólnie budować. Oczywiście jest to uogólnienie i niekiedy może zadziałać coś wprost przeciwnego, jednak pamiętajcie – zostaliście ostrzeżeni!

Atmosfera przede wszystkim

Jak ze wszystkim, diabeł tkwi w szczegółach. Każdy wie jak istotna dla budowania klimatu w filmach, serialach czy nawet grach komputerowych jest muzyka, dlaczego więc miałoby jej zabraknąć przy planszówkach? Dobrze dobrana playlista może z pewnością umilić czas spędzony nad grą. Ponadto, drobna przekąska czy kufel albo kieliszek  pod ręką z pewnością nie będą przeszkadzały.

Gra jest dla nas a nie my dla gry

Chyba najważniejszy punkt ze wszystkich… Niezależnie od tego jak fajna wydaje się Wam gra, trzeba wyraźnie przemyśleć swoje priorytety. Spotkaliście się prawdopodobnie dlatego, aby obydwojgu Wam było miło, więc w sytuacji w której ktoś przestanie cieszyć się grą, zdecydowanie lepiej jest ją przerwać niż dociągnąć do końca. Co więcej, takie przerwanie partii może wpłynąć zachęcająco na kolejne podejście do tej samej, bądź nawet innej gry.

Jakie zatem gry można polecić na taki pierwszy planszówkowy kontakt? Z pewnością lista jest długa i dla każdego przemówi coś innego, jednak w miarę uniwersalnie sprawdzić się mogą poniższe pozycje. Wszystkie powinny być ogólnie dostępne w każdym dobrym sklepie z grami.

  • Dobble – mała puszka z kilkudziesięcioma okrągłymi kartami… a rozgrywka uzależnia. Odrobina rywalizacji – kto pierwszy dostrzeże dwa te same symbole na kartach – sprawdzi się prawie w każdej sytuacji.
  • Duuuszki – dla niektórych lepsza wersja Jungle Speed’a. Kilka drewnianych figurek w różnych kolorach i karty pokazuje dokładnie którą należy złapać, bądź przeciwnie – czego nie wolno. Wyścig o to kto pierwszy złapie Duuuszka może pomóc przełamać pierwsze lody 🙂
  • Bitwa o Tortugę – ahoj! malutka plansza i drewniane elementy, które zjadają się goniąc po planszy. Losowa i dość krótka, w związku z czym idealnie nadająca się do powtórzenia. Kto nie marzył w dzieciństwie aby zostać piratem?
  • Quarto – gra na spostrzegawczość, w której naprzemiennie wybiera się pion, który zagra… przeciwnik. Ten mały twist sprawia, że gra jest bardzo nieszablonowa. Ponadto przez to, że jest bardzo szybka można w nią grać i grać… oraz przeszkadzać i rozpraszać siebie nawzajem.
  • Takenoko – przepięknie wydana gra o pandzie zjadającej pędy bambusa wyrastające dzięki pracy ogrodnika na nawodnionych kaflach planszy. Pozycja na około 45 minut z bardzo przystępnymi zasadami.
  • FUSE – idealne gdy ktoś ma mało czasu, bądź użyje hasła „daj mi 10 minut na przekonanie Ciebie do tej gry”. Aplikacja w telefonie zapewnia podkład dźwiękowy budujący niesamowite napięcie w czasie gdy gracze naprzemiennie wyciągają z woreczka kolorowe kości, rzucają je i dzielą się nimi starając się ułożyć jak najwięcej kombinacji wskazanych na kartach. Czy uda się stworzyć ich odpowiednią liczbę w tym krótkim czasie, aby wygrać grę?
  • Jaipur – wyścig o to kto zdobędzie szybciej dużą ilość kart w danym kolorze oraz pytanie czy warto sprzedać je teraz za mniejszą nagrodę czy poczekać jeszcze turę, ryzykując nawet brakiem nagrody? Ciekawe dylematy w ładnej oprawie przy czasie rozgrywki wynoszącym pół godziny.
  • Pędzące żółwie – pozycja w teorii dla najmłodszych graczy, która w praktyce może służyć pomocą aby pokazać, że nie każda gra to Monopoly. Gracze zagrywają karty decydując który z kilku kolorowych żółwi poruszy się zabierając ze sobą pozostałe, ułożone w stosie nad nim. Sytuacja zmienia się dynamicznie aż do ostatniego ruchu.
  • Hej! To moja ryba! – skocz po linii nad dostępnymi krami lodowymi oraz weź ryby z miejsca, w którym stał Twój pingwin. Przy pierwszej grze dość prosta, z każdą kolejną trudniejsza z uwagi na możliwe strategie. Czy lepiej wziąć więcej ryb czy odciąć drogę przeciwnikowi…?
  • Wsiąść do Pociągu – powszechnie znany król gier dla początkujących. Zbieraj kolorowe karty wagonów i płać nimi za zbudowanie tras na mapie przedstawiającej np. Europę. Trasy buduj zgodnie z wytycznymi znajdującymi się na kartach tras. Zdecydowanie najdłuższa gra na liście, jednak przez ilość dającej satysfakcji można ją polecić każdemu.